Życie moje straciło sens, nie mam na nic siły i myślę, że gdybym umarlł wszystkim byłoby lepiej. Tracę apetyt, nie mam ochoty na nic. Czesto nie śpię po nocach, płaczę bez powodu. Czynnsci wykonuję jak robot, bez emocji. Są dni kiedy jest dobrze, ale częściej myęlę, że życ tak dalej to naprawdę n Nie roztrząsajmy kwalifikacji moralnych tego Anglika, ale to przecież cudowny przykład ilustrujący moje teorie. On ma miliony w bankowych schowkach, a ja płótno w kieszeni. Mimo to nie możesz, nie ośmielisz się twierdzić, że jest on mędrszy, dzielniejszy, energiczniejszy niż ja. Spotkałyśmy się na babskich całonocnych pogaduchach. Co ciekawe jej życie, podejście, plany i marzenia są zupełnie niż moje, wiek też inny bo znacznie młodsza. Przeżyła dużo i tak jak ja nie potrafi powiedzieć czy czegoś żałuje. Wierzy że to co robi ma sens a z drugiej strony podziwia i zazdrości mi mojego życia. Read posklejane serduszko from the story Pierdolnik(czyli moje życie nie ma sensu) by KacperDaryushevich (Metalhead \m/) with 19 reads. świat, moje, ruskietech Mam kompletnie dość, nic mi w życiu nie wychodzi od szkoły, przez prace po związki. Od dziecka byłam dręczona w szkole, gimnazjum było najgorszym koszmarem, który wciąż rozpamiętuje. Uciekałam ze szkoły bo miałam dość. Dodatkowo jestem dnem z matematyki, przez nią maturę mogłam napisać dopiero ja Moje życie bez Ciebie nie ma sensu. 2.1K likes. Witam na tej stronie będą głównie obrazki o miłości i przyjaźni. Obrazki będą dodawane z netu, więc jeśli Jak zatem taka osoba spędza weekend, aby nie odczuwać braku sensu życia? Jednym ze skuteczniejszych sposobów może być na przykład odwiedzenie nocnego klubu. Głośna muzyka w takim miejscu nie tylko potrafi uciszyć wewnętrzne dialogi, ale sprawia też, że nie ma konieczności uczestniczenia w rozmowach z innymi ludźmi. nick: miloszq69 witam mam w sumie 2 pytania bo wczoraj mialem problem z MrSebaa bo wybijal mi mobki jak byłem na afk i wcześniej wrzucił 6 duzych skrzyn drewnianych mieczy ale spk odwdzięczyłem sie 1 Kto nie doświadczył bólu przewlekłego, nie jest w stanie zrozumieć, że rzuca się on cieniem na życie chorego i jego najbliższych, a w ostateczności może doprowadzić do myśli samobójczych, a nawet śmierci. Dlatego tak ważne jest uświadomienie pacjentom bólowym, że nie ma sensu niepotrzebnie cierpieć. Zadowolenie z siebie poprzez osiąganie celów jest istotnym aspektem dodawania sensu życiu. Myśl, że życie jest bezcelowe, może kogoś niepokoić z powodu samotności. Niektóre osoby dużo myślą. Czują, że nie ma sensu żyć życiem, które zostało im narzucone. Te myśli mogły być wywołane przez nieprzyjemne lub traumatyczne LLr3H. zapytał(a) o 19:45 Moje życie nie ma sensu. Hej. Jestem dziewczyną, mam czternaście lat. Imienia wole nie zdradzać. Po prostu chce komuś o tym powiedzieć, a że nie mam komu napiszę to tutaj. Tylko tyle mi pozostało. Więc moje życie nie ma sensu. Rok temu straciłam moją najlepszą przyjaciółkę, teraz nie mam nikogo. Nikt mnie nie rozumie. Mieszkam na wsi, miałam tylko ją. Mieszkała tak blisko. Codziennie się spotykałyśmy. Czasem się kłóciłyśmy, ale od razu się godziłyśmy. Ona jest ode mnie o rok starsza. Zmieniła szkołę, poszła do gimnazjum a ja zostałam jeszcze rok w podstawówce. Właśnie wtedy się wszystko popsuło. Ona poznała inną dziewczynę i się z nią zaprzyjaźniła. Mnie tak po prostu zostawiła, bez słowa. Nawet gdy o tym pisze mam łzy w oczach. Nie wiem dlaczego to zrobiła, przyjaźniłyśmy się tyle lat... I nagle to wszystko zniknęło. Ja zostałam sama jak palec. Całe wakacje siedziałam sama w domu, rodzice mnie wyganiali na dwór ale ja nie miałam po co iść. Miałam sama siedzieć na dworze i patrzeć jak moja była przyjaciółka cieszy się życiem ? Wolałam siedzieć w domu. To nie było dla mnie łatwe. Chodzę teraz do pierwszej gimnazjum, mam w klasie kilka koleżanek. Ale to tylko w szkole. Gdy jestem w domu, jestem sama. Gdy przychodzi weekend siedzę w domu i nic nie robię. Patrzę przez okno jak inni bawią się na dworze. Ja już nie mam po co żyć. Szkoła, dom, szkoła, dom i tak w kółko. A zaraz koniec roku szkolnego i wakacje. Ja tego nie wytrzymam. Miałam już myśli samobójcze i nadal je mam. Nie chce żeby moja rodzina cierpiała. Chociaż po mnie to raczej nikt nie będzie płakał. Jestem tylko niepotrzebnym nikomu śmieciem, który nie ma życia... Próbowałam wyjaśnić tą sytuacje i odzyskać moją przyjaciółkę. Jednak nie udało się, zresztą mi się nigdy nic nie udaje. Mówią, że prawdziwa przyjaźń jest, a o fałszywą nie warto walczyć. Więc odpuściłam. Nie wiem już co robić. Piszcie co sobie chcecie. Chciałam to tylko wyrzucić z siebie. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. Myślę, że i tak w najbliższym czasie moje życie sie skończy. Nie ma ono jakiegokolwiek sensu. Codzienna monotonia mnie wykańcza. Odpowiedzi Jak byłam w zerówce miałam to samo co ty, koleżanka poszła sobie to innej klasy niż ja (specjalnie), ona do 1c, a ja do 1b. Tak nasze drogi się rozwiodły. I też znalazła sobie nową koleżankę. Płakałam tak samo jak ty. Miałam wtedy 6-7 lat to za mało by mieć myśli samobójcze. Tak rozumiem cie, zobaczysz, jeszcze będzie cie potrzebowała. ♥stoned♥ odpowiedział(a) o 19:55 Kłótnie z przyjaciółką są normalne. A wręcz potrzebne bo to wzmacnia tą przyjaźń ♥ .Myślę,że Ty również powinnaś znaleźć sb jaką nową przyjaciółkę. Tamta najwidoczniej nie była tego warta skoro znalazła sobie nową. Zobaczysz , kiedyś się na niej przejedzie i będzie żałować , to tyko kwestia czasu,ale pewnie już będzie wtedy za późno. A Ty powinnaś tym bardziej wziąć się za mają naprawdę gorsze sytuacje życiowe a nie na to tak ; są ludzie ,którzy nie mają gdzie mieszkać , są ludzie,którzy mają rodzica alkoholika ( a co gorsza dwóch ) a już najgorsze jak się nie ma w ogóle rodziców. Przemyśl sobie to. Rodzicie mają Ciebie. Ty masz ich . Bez nich nie miałabyś niczego. To chyba dobrze,że się Tobą interesują , troszczą i martwią . Naprawdę , myśli samobójcze nie są tutaj wcale potrzebne. Monotonnia to nic strasznego. Można a nawet trzeba to zmienić. Tylko wystarczy chcieć. Chcieć ! ! ! . A Ty na pewno sb poradzisz. A to,że to tutaj napisałaś świadczy o tym,że jesteś otwarta i nie boisz się ;) . A to już połowa sukcesu :3 . Zastanów się nad tym. Co tak naprawdę jest dla Ciebie najważniejsze. Czy Twoja ( najwidoczniej nie warta ) przyjaciółka czy własna rodzina ! . Mam nadzieję,że pomogłam chociaż troszkę . Trzymam kciuki. Pozdrawiam ;) Uważasz, że ktoś się myli? lub mante Dołączył: 2015-06-23 Miasto: Liczba postów: 127 23 czerwca 2015, 00:41 i piszę to prosto z serca. nie mam nic. nie wiem co robić. w sumie to zastanawiam się czy jest jakikolwiek sens dalej walczyć. -w rodzinie syf, że aż się rzygać chce -nie mam bliskich znajomych, nikogo (dosłownie). o jakimkolwiek związku nawet nie ma mowy (nie było i raczej nie będzie)-właśnie się dowiedziałam, że nie dostałam się na studia, które były jednym moim marzeniem-mam zryty charakter (tyle wad, że praca nad tym wszystkim to niezła kuźnia) wątpię, że kiedyś uda się mnie zmienićmam teraz w cholerę egzaminów, a sama nie wiem po co to wszystko zaliczać skoro nie chce kontynuować w tym mieście nauki, a na inną uczelnię nie mogę się przenieść (mam za niską średnią)czuję się jak w jakiejś pułapce. nie wiem co robić i nie mogę już tego wytrzymać... chciałabym sobie pomoc, ale nie wiem jak. proszę o jakąś wskazówkę co robić, bo zaraz tu sama oszaleje... mante Dołączył: 2015-06-23 Miasto: Liczba postów: 127 23 czerwca 2015, 18:04 Na telefon i to z dziekanatem nic nie zdzialasz. Jedyne co to jechac i umowic sie wczesniej z dziekanem tej uczelni /w trakcie jego dyzuru/. Porozmawiac, podac powody...ale nie takie, ze nie lubie swojej uczelni. Inne...ze rodzice sie przeprowadzaja, albo ze masz taki sentyment do tego miasta i nie widzsz przyszlosci gdzie indziej. Albo, ze marzylas o tej i o tej polibudzie...Nie sie tez umowic czy przyjsc na dyzur z dziekanem do spraw studentow; To sa tez osoby decyzyjne /i zazwyczaj bardziej miekkie/, albo jesli sie spodobasz /uwierz, ze takie rzeczy sie dzieja/, to moga wplynac na decyzje dziekana o przyjeciu Cie. Miej przygotowane papiery przed soba, wniosek napisany, dokladnie przemysl sobie co chcesz im jednak na telefon. A juz w ogole z babkami z dziekanatu. szczerze mówiąc myślałam, że oni tam mają jakieś żelazne zasady, których przestrzegają przy przenosinach (tak jak to się dzieje przy rekrutacji na 1 rok)... no to teraz pasowałyby przyjąć jakąś strategię, bo całej Polski raczej nie obskoczę osobiście Dołączył: 2013-04-05 Miasto: Zielona Góra Liczba postów: 1973 23 czerwca 2015, 18:07 Powiem Tobie krótko- do roboty. Nikt nie dostaje wszystkiego na tacy. Ja oblałam 4 razy egzamin ( strasznie drogi i trudny). A jak obleję 5-ty raz znowu tam pójdę....mimo, że z kasą nie jest dobrze. Edison całe życie pracował nas żarówką.... Zatem przestań ględzić i zacznij działać. Jak Ci to pomoże, posłuchaj Jacka :) Dołączył: 2011-11-15 Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem Liczba postów: 14722 23 czerwca 2015, 18:11 tak, maja zelazne zasady...ale rozne rzeczy sie dzieja i cuda wianki. Wszystko jest mozliwe, wlasnie ta droga jaka pisalam. Ja jedynie bym sobie na Twoim miejscu Warszawe odpuscila. Ale probowac mozesz. Poprawilas mi dzisiaj humor wiesz...jakos tak sobie przypomnialam swoj mily rozdzial zycia /a wtedy jaki trudny/ i swoje zmagania z przyjeciem na studia i rozne inne historie. Az mi sie cieplo zrobilo na sercu, bo bylam kiedys na podobnym etapie co Ty /moze nawet gorszym, bo studiowalam kierunek humanustyczny, a jednak udalo mi sie dostac na arch..tam gdzie chcialam/. Wszystko jest mozliwe! I dzieki za takie jakies emocje, mnie kiedys jaka bylam dawno iks lat temu...:) Oderwalas mnie na chwile od terazniejszosci i jakos mi fajnie! :) juljaa Dołączył: 2014-10-12 Miasto: piaseczno Liczba postów: 1703 23 czerwca 2015, 18:15 Spójrz jakoś głębiej na swoje życie, poszukaj sensu, Boga. Szczerze ja tu widzę totalnie porypane priorytety mimo tego że wydają ci się takie "elitarne", mądre. Boisz się choćby najmniejszej porażki, boisz się wyjścia źle w oczach innych, boisz się życia. Recept brak. Edytowany przez juljaa 23 czerwca 2015, 18:16 mante Dołączył: 2015-06-23 Miasto: Liczba postów: 127 23 czerwca 2015, 18:19 RybkaArchitektka napisał(a):tak, maja zelazne zasady...ale rozne rzeczy sie dzieja i cuda wianki. Wszystko jest mozliwe, wlasnie ta droga jaka pisalam. Ja jedynie bym sobie na Twoim miejscu Warszawe odpuscila. Ale probowac mozesz. Poprawilas mi dzisiaj humor wiesz...jakos tak sobie przypomnialam swoj mily rozdzial zycia /a wtedy jaki trudny/ i swoje zmagania z przyjeciem na studia i rozne inne historie. Az mi sie cieplo zrobilo na sercu, bo bylam kiedys na podobnym etapie co Ty /moze nawet gorszym, bo studiowalam kierunek humanustyczny, a jednak udalo mi sie dostac na arch..tam gdzie chcialam/. Wszystko jest mozliwe! I dzieki za takie jakies emocje, mnie kiedys jaka bylam dawno iks lat temu...:) Oderwalas mnie na chwile od terazniejszosci i jakos mi fajnie! :) nie spodziewałam się, że takim truciem można komuś poprawić humor :) co do Warszawy to zastanawiam się czy na niestacjonarne nie byłoby takiej opcji... bo stacjonarne to wiadomo, że poza zasięgiem. poza tym tak najbardziej mi właśnie na tej W-wie zależy. już nawet byłabym gotowa płacić Dołączył: 2011-11-15 Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem Liczba postów: 14722 23 czerwca 2015, 18:19 aa i chyba jednak zadzwonilabym do dziekanatu zapytac o dyzur dziekana i prodziekana /pewnie rozne dni, sprobuj w wakacje/ i dodala czy jako nie studnetka tej uczelni mozesz przyjsc, czy musisz sie jednak umawiac indywidualnie mante Dołączył: 2015-06-23 Miasto: Liczba postów: 127 23 czerwca 2015, 18:20 juljaa napisał(a):Spójrz jakoś głębiej na swoje życie, poszukaj sensu, Boga. Szczerze ja tu widzę totalnie porypane priorytety mimo tego że wydają ci się takie "elitarne", mądre. Boisz się choćby najmniejszej porażki, boisz się wyjścia źle w oczach innych, boisz się życia. Recept brak. no w pewnym sensie się zgadzam Dołączył: 2011-11-15 Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem Liczba postów: 14722 23 czerwca 2015, 18:21 mante napisał(a):RybkaArchitektka napisał(a):tak, maja zelazne zasady...ale rozne rzeczy sie dzieja i cuda wianki. Wszystko jest mozliwe, wlasnie ta droga jaka pisalam. Ja jedynie bym sobie na Twoim miejscu Warszawe odpuscila. Ale probowac mozesz. Poprawilas mi dzisiaj humor wiesz...jakos tak sobie przypomnialam swoj mily rozdzial zycia /a wtedy jaki trudny/ i swoje zmagania z przyjeciem na studia i rozne inne historie. Az mi sie cieplo zrobilo na sercu, bo bylam kiedys na podobnym etapie co Ty /moze nawet gorszym, bo studiowalam kierunek humanustyczny, a jednak udalo mi sie dostac na arch..tam gdzie chcialam/. Wszystko jest mozliwe! I dzieki za takie jakies emocje, mnie kiedys jaka bylam dawno iks lat temu...:) Oderwalas mnie na chwile od terazniejszosci i jakos mi fajnie! :) nie spodziewałam się, że takim truciem można komuś poprawić humor :) co do Warszawy to zastanawiam się czy na niestacjonarne nie byłoby takiej opcji... bo stacjonarne to wiadomo, że poza zasięgiem. poza tym tak najbardziej mi właśnie na tej W-wie zależy. już nawet byłabym gotowa płacićTo na te wieczorowe mysle, ze masz duuuuze szanse. Znam po tych studiach wiele osob...Po jakis prywatnych uczelniach tam ida, gdzie poziom byl w tamtej szkole, ze pozal sie Boze. Wiec szanse moim zdaniem na te wieczoroewe i platne masz bardzo duze. mante Dołączył: 2015-06-23 Miasto: Liczba postów: 127 23 czerwca 2015, 18:26 RybkaArchitektka napisał(a):mante napisał(a):RybkaArchitektka napisał(a):tak, maja zelazne zasady...ale rozne rzeczy sie dzieja i cuda wianki. Wszystko jest mozliwe, wlasnie ta droga jaka pisalam. Ja jedynie bym sobie na Twoim miejscu Warszawe odpuscila. Ale probowac mozesz. Poprawilas mi dzisiaj humor wiesz...jakos tak sobie przypomnialam swoj mily rozdzial zycia /a wtedy jaki trudny/ i swoje zmagania z przyjeciem na studia i rozne inne historie. Az mi sie cieplo zrobilo na sercu, bo bylam kiedys na podobnym etapie co Ty /moze nawet gorszym, bo studiowalam kierunek humanustyczny, a jednak udalo mi sie dostac na arch..tam gdzie chcialam/. Wszystko jest mozliwe! I dzieki za takie jakies emocje, mnie kiedys jaka bylam dawno iks lat temu...:) Oderwalas mnie na chwile od terazniejszosci i jakos mi fajnie! :) nie spodziewałam się, że takim truciem można komuś poprawić humor :) co do Warszawy to zastanawiam się czy na niestacjonarne nie byłoby takiej opcji... bo stacjonarne to wiadomo, że poza zasięgiem. poza tym tak najbardziej mi właśnie na tej W-wie zależy. już nawet byłabym gotowa płacićTo na te wieczorowe mysle, ze masz duuuuze szanse. Znam po tych studiach wiele osob...Po jakis prywatnych uczelniach tam ida, gdzie poziom byl w tamtej szkole, ze pozal sie Boze. Wiec szanse moim zdaniem na te wieczoroewe i platne masz bardzo duze. ale masz na myśli to, że się przenoszą na n-rok z tych prywatnych uczelni? możesz coś więcej napisać o takich przypadkach z twojego otoczenia? Dołączył: 2011-11-15 Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem Liczba postów: 14722 23 czerwca 2015, 18:28 Wiesz, nad tymi wieczorowymi to sie moze zastanow ;) U nas tez byly wieczorowe i kiedys zdawalam z laska egzamin z konserwacji zabytkow. Obie moze bylysmy nie obkute, ale ...ona nie wiedziala sluchaj w jakim wieku byla II Wojna Swiatowa...A o latach ...juz nie wspomne...echh..Ale skonczyla te studia! Mialam praktyki w biurze projektow, bo jej rodzice to biuro prowadzili..I pracownicy /uprawnieni architekcirobili jej dyplom na zlecenie starych, a ta sie wozila tylko autem po miescie/. Wszyscy wiedzieli, ze to dla niej, a starzy, ze takiinwestor sie znalazl :)))Pozniej ona skonczyla jeszcze w Londynie jakis wydzial architektury.. ja przezylam szok, bo naprawde nierozgarnieta osoba to bylo, bez pasji, zainteresowania zawodem.. veriola 13 czerwca 2014, 19:03 Już tyle razy się tu żaliłam, że nie mam nawet ochoty tego liczyć. Mam dopiero 17 lat, a już nie mam na nic siły. Jestem aspołeczna, nie chce nawiązywać nowych znajomości, bo nie chce,żeby ktokolwiek poznał moją sytuację w domu. Moi rodzice są zadłużeni, ja płaczę po nocach, bo chwilami nie mamy co do garnka włożyć. Mam ogromny problem z akceptacją siebie i każdy się na mnie wypina... Chwilami mam naprawdę dość. Moja pasja, która kiedyś mnie pochłaniała... teraz nie ma dla mnie znaczenia. Jest mi obojętna. Chodzę z podkrążonymi oczami, bo nie śpię po nocach. Uśmiecham się przy ludziach, bo muszę, a tak naprawdę nie widzę dalszego sensu życia.. Zbliżają się wakacje, a ja będę siedziała sama w domu. Nadal zakompleksiona, bez jakiegokolwiek przyjaciela i grosza przy tyłku, by choc raz gdzies pojechać... To wszystko mnie tak boli. Straciłam kontrolę nad swoimi myslami, żyje z dnia na dzień. a ta rutyna mnie wykańcza. Nie mam nikogo, do kogo mogłabym się przytulić, wkoło słyszę awantury i rozmowy o problemach. Już nie wiem co robić...Nie piszcie mi o psychologu, bo on mi nie pomoże.. naprawdę... Dołączył: 2014-05-07 Miasto: Liczba postów: 2641 14 czerwca 2014, 10:16 Jak ktoś jednak pisze o psychologu, to wizyta kosztuje 50 zł w górę za godzinę, a im lepszy psycholog, tym cena jest wyższa, więc choćby ze względu na to możecie sobie darować mądrości (no chyba, że wykupicie dziewczynie jakiś karnet).A może rozejrzałabyś się za jakąś pracą dorywczą? Oderwiesz się od czegoś, będziesz miała swoją kasę i może kogoś w tej pracy poznasz?Nie licz, że to będą jakieś duże pieniądze, ale możesz pochodzić po knajpach/hotelach/sklepach/budkach z lodami czy nie szukają kogoś do pracy, ale rozejrzyj się za posadą jak ktoś chce, to znajdzie pracę, bo będzie chodził aż znajdzie...Ja jestem w tym samym wieku i znalazłam pracę ty nie możesz spać w domu w nocy? Pytam, bo piszesz, że odsypiasz po szkole... Edytowany przez Karmilka 14 czerwca 2014, 10:19 redial 14 czerwca 2014, 10:23 zbierz du... w kroki do psychologa idź i do pracy, dorób coś od razu lepiej będzie a i rodzinie pomożesz. Armara 14 czerwca 2014, 10:51 ... Czy my Polacy na prawdę aż tak lubimy sobie udowadniać kto ma gorzej?... To nie jest udowadnianie kto ma gorzej ale pokazanie że jednak się da, tylko trzeba chcieć i trzeba też coś dać od siebie. A użalanie się nad sobą do niczego dobrego nie doprowadzi. Edytowany przez 14 czerwca 2014, 10:51 nicniepowiem Dołączył: 2014-05-20 Miasto: Liczba postów: 35 14 czerwca 2014, 13:50 Ah. Mialam taka sama sytuacje tylko czworo rodzenstwa i rodzicow ktorzy zawsze kazali wybierac czy mama czy tata. skonczam 18 lat i szkole i wyprowadzilam sie. rodzicow kocham ale nigdy mi z glowy nie wyparuje jak oboje zarabiali tysiace miesieczne i wypieprzali je na bzdury typu spodnie z levisa i wycieczki - swoje nie rodzinne a my czesto pradu nie mieliesmy bo co trzy miesiace odcinali. na rodzicow nic nie poradzisz. musisz zrozumiec ze bedziesz dorosla szybciej niz twoi rowiesnicy i tyle. ciezko jest sie z tym pogodzić ale nie ma wyjscia. Dołączył: 2012-02-07 Miasto: Małe Ciche Liczba postów: 1914 14 czerwca 2014, 16:00 weź się w garść i zmień swoje życie. każdy potrafi narzekać i szukać wymówek do ruszenia tyłka. znajdz jakąś pracę wakacyjną zamiast siedzieć w domu bez grosza przy tyłku i zarób sobie na wyjazd. odśwież swoje pasje, zastanów się co chcesz robić w życiu i to realizuj. uwierz mi, że nie tylko ty masz problemy- możesz wiecznie użalać się nad sobą i narzekać albo wziąć sprawy w swoje ręce. łatwo szukać wymówek, trudniej zacząć coś robić, a jeśli nic nie będziesz robić- nic się w twoim zyciu nie zmieni. na lepsze. Dołączył: 2012-02-07 Miasto: Małe Ciche Liczba postów: 1914 14 czerwca 2014, 16:10 kapuczino napisał(a):strach3 napisał(a):Dopóki nie przestaniesz narzekać i opowiadać o nieistotnych detalach, i nie zaczniesz czegoś robić, nic się nie zmieni. Przestań się mazać i weź się w garść, samo się nie zrobi. Piszesz że nie ma psychologa w Twoim mieście, a w profilu masz "warszawa". Jeśli wolisz siedzieć na tyłku i się mazgaić, to miej pretensje do siebie. Rusz się!świetne rady dla praktycznie dzieciaka, którego rodzice maja pewnie kilkaset zł długu i nie ma wyjścia a z tej patowej sytuacji. Ona już zawsze bezie miała przez to pod górkę. Naprawdę tak ciężko wejść w jej sytuację?. Ciągle awantury o pieniądze, na obiad wciąż ta sam zupa, bez perspektyw na pzrysżłosc. A wy jej radzicie jak dorosłemu człowiekowi, ze ma się wziąć do pracy i w będę przytaczać mojej sytuacji rodzinnej, ale uwierz mi, że to nie jest powód do narzekania. a tym bardziej do twierdzenia, że zawsze będzie miała pod górkę. uwierz mi że nie jest jedyną osobą bez perspektyw na tym świecie, ale to od niej zależy, czy zaliczy się do grona tych, co narzekają i nic nie robią, albo tych, ktorzy przejmują ster nad swoim życiem i starają się zmienić sytuację, w jakiej się znajdują. osoby które się na to decydują mają wiele pracy przed sobą, ale nagroda jest bezcenna i ktoś, kto zawsze miał wsparcie rodziny, miłość, mozliwość spokojnego kształcenia się i rozwijania bez zamartwień o pieniądze, dach nad głową, jedzenie, w pełni tego nigdy nie zrozumie. Dołączył: 2011-08-02 Miasto: Warszawa Liczba postów: 4301 14 czerwca 2014, 16:40 Niestety wygląda na to że musisz wcześniej dojrzeć. Wziąść się w garśc poszukać pracy dorywczej, nie będzie łatwo na to się przygotuj ale niestety takie jest życie że ciągle ma się pod górkę. Z reguły w życiu nic nie przychodzi łatwo i nic nie ma za darmo. Napisałaś że " nie będziesz zarabiać dla rodziców bo oni nie są tego warci " otóż zarabiać powinnaś i będziesz w przyszłości dla siebie nie dla rodziców. Postaraj się rozejrzeć za pracą i zapisz się do psychologa, napewno będzie Ci leżej jak się wygadasz, nie zamykaj się przed światem, bo sama sobie nie poradzisz napewno, nie zakłądaj z góry że psycholog Ci nie pomoże - najpierw spróbuj. Jak nie ma psychologa mieście to poszukaj go gdzieś w najbliższym mieście Ja tez mialam 17 lat jak pierwszy raz poszlam do psychologa i po kazdej wizycie czulam się lzej i mialam wiecej energii do zycia, dojeżdżałam na każdą wizyte 27 km. Napewno nie jest Ci łatwo ale zamykaniem się przed światem ludźmi i ciągłym użalaniem się nad sobą niczego nie zmienisz. Im wcześniej zaczniesz nad sobą pracować tym potem łatwiej Ci będzie w przyszłości. Dołączył: 2006-02-10 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 28 14 czerwca 2014, 18:27 Dokładnie, popieram co napisała dużo starsza i z innego pokolenia. Ale, gdy skończyłam 15 lat we wszystkie wakacje i ferie zimowe pracowała, aby odciążyć rodziców w związku z wydatkami na naszą trójkę, bo także się nam nie przelewało. Poza tym twierdzenie - jestem aspołeczna i takie tam - sama się dodatkowo dołujesz. W domu jest trudno i ciężko, ale nie ty ponosisz za to odpowiedzialność, a twoi rodzice. Oni powinni dorosnąć do rozwiązania problemu. Dołączył: 2014-04-17 Miasto: Liczba postów: 28 14 czerwca 2014, 18:40 Nie chce byc wredna, ale laptop i internet jest, a do ust nie ma co wlozyc? czegos nie rozumiem... Dołączył: 2008-01-27 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 1158 14 czerwca 2014, 22:23 Armara napisał(a):violent napisał(a):... Czy my Polacy na prawdę aż tak lubimy sobie udowadniać kto ma gorzej?... To nie jest udowadnianie kto ma gorzej ale pokazanie że jednak się da, tylko trzeba chcieć i trzeba też coś dać od siebie. A użalanie się nad sobą do niczego dobrego nie doprowadzi. Dokładnie, to nie jest użalanie, takie są fakty. Chciałyśmy pokazać autorce, że to da sie przeżyć i wcale nie jest taka tragedią jak wydaje sie być w wieku dorastania. Autorka jest w cięzkim wieku, bo z jednej strony nie jest juz dieckie, alez drugiej jeszcze jest, a dzisiejsza młodzież jaka jest taka jest, bywa czasem bardzo okrutna. Już dzieci w pierwszych klasach podstawówki potrafią wyśmiewać się z kolegów, którzy nie mają markowyh butów. Ale trwanie w takim stanie jak autorka nic nie da. Albo trzeba się wziąć za siebie, albo iść po pomoc. W Ośrodkach Pomcy Społecznej w ginach czy miastach sa darmowi psycholodzy. Jeżeli to depresja to sama sobie Autorko nie poradzisz. Jeżeli chcesz coś zmienić w swoim dotychczasowym życiu to musisz coś zadziałać. Jeżeli coś Ci sie nie podoba to zmień to.